Będąc miejscem, w którym spędzamy typowo 40 godzin w każdym tygodniu, miejsce pracy na pewno należy do tych, w których może przytrafić się nam jakaś mniejsza lub większa szkoda. Polska nie należy już do krajów, w których wypadki w pracy są wyjątkowo częste – według danych Eurostatu za 2013 czy 2014 rok, nasze państwo znajduje się mniej więcej pośrodku zestawienia wszystkich krajów Unii. Mniej niż 2 osoby na każde 100 tysięcy giną rocznie w wypadkach w pracy (w Rumunii jest to ponad 5 osób), a w kwestii mniej poważnych wypadków wskaźnik ten wynosi około 500 osób (we Francji czy Portugalii jest bliski 3000). Co prawda wyznacznik „poważnego wypadku” jest nieco względny (musi zostać zgłoszony i wywołać co najmniej 4 dni absencji poszkodowanego w pracy), ale na pewno ofiar śmiertelnych jest w Polsce znacznie mniej, niż 10 czy 15 lat temu. Niemniej – różnego typu wypadki są nadal dość prawdopodobne, a żeby być na nie gotowym, trzeba wiedzieć, jak się jest na nie ubezpieczonym. W tym przypadku można oczywiście dokładać z własnej ręki na indywidualnie skonstruowane polisy, ale większość pracowników i pracodawców „zadowala się” tym, co jest prawnie wymagane – czyli obowiązkowym ubezpieczeniem wypadkowym, które jest częścią typowych ubezpieczeń społecznych tak samo, jak to chorobowe. Jednak przyznawanie świadczeń na jego podstawie bynajmniej nie jest automatyczne. Co powinien zrobić poszkodowany?